Bomba pułapka

Bomba pułapka

Świat siedzi na absurdach i trudno się oprzeć wrażeniu, ze jest coraz dziwniejszy.

Jesteśmy globalnie coraz mądrzejsi, ale tez i głupsi : nauka i technika pruje do przodu, niemożliwe staje się możliwe, ale zwykłym ludziom, większości mieszkańców tego globu trudno nad tym zapanować, zrozumieć co się dzieje a jeszcze trudniej przyswoić sobie te zmiany i przekuć na indywidualne szczęście. Tym bardziej, ze mnożą się paradoksy. Rok, który niedługo się skończy potwierdza te tendencje. Oto kilka z nich:

Otyłość jest uznawana za chorobę naszej cywilizacji podczas gdy walka z głodem na świecie daje mizerne efekty. Z jednej strony żeby schudnąć ludzie wydają krocie na diety cud, leki wspomagające, operacje a z drugiej, w wielu krajach trzeciego świata nie ma co jeść. Ledwie żyją za 2 dolary dziennie. Żyją albo raczej wegetują. W sumie około 1 miliarda ludzi głoduje dzisiaj na świecie. Szczytne cele z Deklaracji Milenium w której pod egida ONZ, kraje rozwinięte zobowiązały się do redukcji tego strasznego zjawiska do 2050 roku, pozostaną na papierze bo już wiadomo, ze braknie pieniędzy (tylko Dania, Niderlandy, Norwegia i Szwecja utrzymały pomoc dla krajów rozwijających się na poziomie 0,7% swoich PIB). Globalna wspaniałomyślność i kryzys ekonomiczny nie idą w parze.

Chcemy, żeby był pokój na świecie, ale nie umiemy powstrzymać konfliktów, które rodzą nowe i tak bez końca. Liczba mediatorów międzynarodowych rośnie razem z nimi. Ani UN, ani G20 (najbardziej rozwinięte kraje świata) nie są w stanie tego zmienić chociaż zdawałoby się ze globalizacja, wspólne interesy i kapitał, który nie ma ojczyzny, zacierają granice. Problem w tym, ze nie zacierają różnic miedzy ludźmi ani historii, ani żalu czy nienawiści, które w niektórych przypadkach, gromadziły się przez lata. Krótkowzroczność polityków, egoizm elit i agresywny nacjonalizm, czasami dla niepoznaki nazywany patriotyzmem, bardzo w tym pomaga. Podwójny język decydentów nikogo już nie dziwi dlatego nawet rewelacje Wikileaks przechodzą w miarę bezboleśnie i staja się częścią historii, która niektórzy komentują z satysfakcja „a nie mówiłem” tak jakby najważniejsze było mieć racje a nie to, co z tego wynika.

Żyjemy w strachu przed terroryzmem, który pokazuje na co go stać. Jest nieobliczalny, skuteczny, niewidzialny. Może mieć twarz przeciętnego, niczym się nie wyróżniającego człowieka z którym wsiadamy do pociągu czy wchodzimy do supermarketu. Maja nas chronić kamery, skanery i ogólnie mówiąc, podgląd i podsłuch, które są dla naszego dobra. Tylko ze przy okazji mogą tez być zagrożeniem. Dla naszej prywatności, wolności obywatelskich a może nawet demokracji. Ale prawda ze to mniejsze zło. Przesadna nieufność i drakońskie metody z użyciem najnowszych technologii mogą doprowadzić do dramatu tak jak to miało miejsce na Kanadyjskim lotnisku gdzie ofiara stal się niewinny człowiek, nasz rodak.

Internet zreformował nasze życie otwierając fantastyczne możliwości żeby wzbogacić nasza wiedze, otworzyć horyzonty, ale cybernetyczni geniusze mogą być równocześnie życiowymi analfabetami bo wirtualny świat rządzi się innymi regułami niż realny. Statystyki pokazują, ze blisko 70% europejskich dzieci już w wieku 10 lat surfuje po Internecie i ten procent stale rośnie co jest powodem do satysfakcji. Nie wydaje się jednak żeby miało to rewolucyjny wpływ na poprawę wyników w nauce. W Hiszpanii, we Francji a ostatnio tez w Wielkiej Brytanii rośnie troska związana z obniżeniem się standardów edukacyjnych. Mit cybernetyczny może tez doprowadzić do iluzorycznej i niebezpiecznej tezy, ze dzieci które często znają się na komputerze lepiej niż rodzice nie maja się już czego od nich uczyć. Maja przecież praktycznie nieograniczony dostęp do wirtualnej mądrości. 27 letni właściciel i twórca Facebook chwali się, ze jego klientela to 500 milionów osób co stwarza fantastyczne możliwości kontaktu miedzy ludźmi. Ale czy ilość przekłada się na jakość i czy to jest sposób na samotność, sposób na życie? Czy klikniecie albo sms wystarcza żeby wyrazić solidarność, zaangażować się na serio w obronę jakiejś sprawy czy to raczej wygodny sposób żeby poprawić sobie samopoczucie bez ryzyka i nikomu się nie narażając, bo przecież można zachować anonimowość. Można tez wymyślić sobie inna tożsamość, pobawić się naiwnością innych, oszukać. Kiedy powinno zapalić się czerwone światło i kto go włączy?

Nikt zdrowo myślący nie powie, ze postęp techniki, nauki, medycyny nie jest dobrodziejstwem i codziennie widzimy tego dowody. Ale to tez oznacza, ze jeśli rozum zaśnie, maszyna która staje się przedłużeniem ludzkiej ręki, może narobić wielkiej szkody. Tym bardziej musimy być czujni. Kto wie czy „bomba kieszonkowa nie jest już tylko kwestia czasu.

Tymczasem jednak odczuwamy radość i dumę kiedy dzięki technice udaje się wyciągnąć „spod ziemi” 33 górników z chilijskiej kopalni San José co prawie graniczy z cudem. Spędzili tam 70 dni na głębokości 700 metrów i udało się ich uratować. Przy okazji wyszło jednak na jaw, ze warunki w jakich pracowali górnicy pozostawiały wiele do życzenia jeśli chodzi o wymogi bezpieczeństwa (podobne panują w innych kopalniach tego regionu) i może ten wypadek nie musiał się wydarzyć. Dlatego należy sobie życzyć, żeby z tej lekcji wyciągnięto odpowiednie wnioski. W skali globalnej.

Dzięki medycynie czas naszego życia wydłużył się w ostatnim wieku o niemal 20 lat. Znieczuleni przez leki cierpimy mniej niż dawniej. Przeszczepy, które kiedyś graniczyły z cudem są dzisiaj niemal na porządku dziennym. Ale gorzej już z dawcami a bez dawcy nie ma przeszczepu. Znowu wiec decyduje nie technika tylko człowiek. Fizjonomie możemy już sobie zmieniać niemal „a la carte”, ale błędu w sztuce albo zaniedbania w etyce lekarskiej nie sposób wykluczyć. Dramatyczna historia szwedzkiej pacjentki z gdańskiego szpitala przywołuje dziesiątki podobnych przypadków w innych rozwiniętych krajach globu. Niektóre maja tez dodatkowy morał. Jak na przykład historia Antonio Meno z Madrytu, który 21 lat temu jako młody chłopak poddał się operacji plastycznej nosa i od tej pory jest w stanie śpiączki wegetatywnej. Rodzice, przekonani ze doszło do zaniedbania ze strony personelu medycznego wnieśli pozew i procesowali się latami szukając sprawiedliwości i pokrywając niebagatelne koszty kolejnych procesów ze swoich skromnych dochodów. Sad Najwyższy nie dopatrzył się winy lekarzy gdyż brakowało dowodów. Paradoksalnie to ofiara miała dowieść, ze była ofiara. Rodzice Antonio nie skapitulowali i postanowili walczyć o prawdę. Rozbili namiot przed Ministerstwem Sprawiedliwości i zamieszkali tam z synem wzbudzając u ludzi współczucie i solidarność. Sprawa zainteresowały się media, organizacje pozarządowe, mieszkańcy Madrytu. Po 11 miesiącach znalazł się kluczowy świadek- lekarz, który był obecny przy feralnej operacji. Zeznał ze doszło do zaniedbania ze strony anestezjologa. Sad zdecydował o wznowieniu śledztwa a rodzina Meno wróciła do domu witana entuzjastycznie przez tłum przyjaciół i wszystkich tych, którym zaimponowało ich poświecenie i determinacja. Antonio nie odzyska zdrowia, ale przynajmniej jest szansa ze prawda wyjdzie na jaw a winni zostaną ukarani.

Wiemy, ze jako obywatele mamy święte prawo dochodzić prawdy i sprawiedliwości. Tyle, ze czasami widząc schody i kłody pod nogami wolimy z tego zrezygnować, dla nie mniej świętego, spokoju.

Cieszymy się wolnością, przemieszczamy po świecie i żyjemy gdzie nam się podoba. To wielkie dobrodziejstwo i zdobycz demokracji. Ale swobodny przepływ towarów i usług ułatwia tez życie rożnym kolom przestępczym i mafiom, które swoja działalność prowadza w komfortowych warunkach i niestety zbyt często, bezkarnie. Jak powszechnie wiadomo kolosalne dochody przynosi handel bronia, narkotykami i seksem. Bulwersujące przypadki „niewolnictwa” seksualnego można tez spotkać w Europie, która jest ojczyzna praw człowieka. Przy okazji można zauważyć, ze polityka zagraniczna i prawa człowieka nie zawsze idą ze sobą w parze. Czasami jest im wręcz wyraźnie nie po drodze. Wtedy nazywa się to podejściem pragmatycznym, które rozwija się bezpiecznie pod szerokim parasolem hipokryzji.

Jesteśmy dumni z demokracji, chcemy ja eksportować wszędzie gdzie jeszcze rządzą despoci a ludzie albo im się poddają, albo z nimi walczą, ale nie do końca dbamy o jakość naszej demokracji. Często bywa tak, ze dialog czy debata jest w zasadzie monologiem, wylansowanej przez media, osoby publicznej, która wysiła się żeby jak najlepiej wypaść w oczach oglądających go potencjalnych wyborców. Dziennikarze często zostają sami ze swoimi pytaniami na które nie dostają odpowiedzi. Dostają za to popis demagogii i wiązankę krytycznych uwag pod adresem tych, którzy myślą inaczej. Nie ma obowiązku argumentowania. Trzeba tylko z uporem powtarzać to samo w rożnej formie a efekt gwarantowany. Dziennikarze się zmęczą a widzowie zapamiętają. Jeśli chodzi o adwersarza to najlepiej mu od razu nawymyślać, znaleźć haka i posłać w diabły. A jak się zdarzy na nieszczęście, ze akurat dużo wie i logicznie mówi i ewidentnie ma racje, można zawsze z tego wybrnąć mówiąc „ no to jest pana opinia”. Brzmi ładnie, jak najwyższy wyraz tolerancji. A paradoks chce, ze może być wyrazem ignorancji a tolerancji właśnie zaczyna brakować. I to wcale nie jest tylko polska przypadłość.

Media niby chcą dobrze kiedy spoglądają pod dywan i przez lupę na rzeczywistość która skrzeczy, ale czasami wola zarobić niż informować, dają się uwieść sensacji, plotkom i głupotom (patrz mój artykuł „jak zanęcaja media”). Poważne pisma z czarno-białych robią się żółte żeby powiększyć nakład i spełnić oczekiwania czytelników, którzy maja dość codzienności i chcą odpłynąć na bardziej ekscentryczne wody. Widzowie maja potrzebę zaglądania pod kołdrę, przez dziurkę od klucza słowem chcą podglądac. Najlepiej jakiegoś celebrytę. Wtedy frajda jest największa.

Bywa tez tak, ze niektórzy, zwyczajni śmiertelnicy dają się podglądać na własne życzenie. Centrum handlowe w Walencji było przez 33 dni miejscem takiego właśnie niecodziennego spektaklu. Para nieznanych sobie wcześniej osób (wybranych w drodze castingu wśród licznych ochotników) zamieszkała w zupełnie transparentnej 18 metrowej klatce dumnie nazwanej „Domem z kryształu” na esplanadzie przed centrum handlowym, w środku miasta pod okiem tysięcy gapiów, przechodniów i klientów umożliwiając im podglądanie pary przez 24 godziny na dobę. Nie można było nic ukryć, z niczym się schować. Przeciwnie chodziło o to żeby wszystko było jawne, widoczne, niemal dotykalne. Po 33 dniach tej przezroczystej, ograniczonej przestrzennie i towarzysko koegzystencji, na parę czekała nagroda w wysokości 20.000 euro. Program telewizyjny emitowany przez ten czas pobił rekordy oglądalności a centrum handlowe kilkakrotnie powiększyło dochody ze sprzedaży. Pomysł więc był przedni. Organizatorzy zadecydowali że pary mają być dobierane przypadkowo. Może mieli racje bo przecież przypadek rządzi życiem, ale pomysł tego konkursu nie był dziełem przypadku tylko wnikliwej analizy socjotechnicznej i wszechpotężnego marketingu. Udało się. Widzowie i klienci kupili.

A skoro o pieniądzach to słowo o czarnym zlocie i klimacie. Temat na czasie bo akurat niedawno skończyła się wielka światowa konferencja w Cancun (Meksyk) na ten temat i świat się jej z uwaga przyglądał. Ale tak jest nie od dzisiaj. Od dobrych kilku lat tak media jak i politycy (sam były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, Al Gore) i kto żyw, wszyscy wyrażają niepokój w związku z ociepleniem klimatu. Mamy w oczach topniejące lodowce i smutne obrazy zdezorientowanych fok, białych niedźwiedzi i pingwinów, których habitat ulega dramatycznej redukcji. Paradoksalnie jednak zjawisko topnienia lodu okazało się korzystne dla wielu koncernów naftowych, które dzięki temu maja łatwiejszy dostęp do Arktyki odkrywając tam nowe, gigantyczne złoża nafty i gazu naturalnego. . W Grenlandii (szacuje się ze są tam drugie na świecie, po Iranie, złoża ropy) zadomowiły się już na dobre „Carin Energy” i „Esso” i to podobno tylko początek. Ekolodzy krzyczą, ale słabo ich słychać bo wiadomo, że czarne złoto przyćmi wcześniej czy później dziewicza biel.

 

A wiec co nie gra i co robić?

Zbyt często dajemy się zwariować i ulegamy rozmaitym wpływom. Brak refleksji. Reagujemy spontanicznie na zdarzenia, ale brak nam czasu i ochoty na ich analizę. Szybciej znaleźć w internecie jakąś opinie i sobie ja bez kłopotu przyswoić.. Zresztą niektórzy myślą skromnie, ze ich opinia nie jest ważna bo są przecież inni, mądrzejsi od nich. Świat jest coraz bardziej skomplikowany, pogrąża się w kryzysach czasami na własne życzenie, można się w tym pogubić. Lepiej wiec zaufać gotowcom. Media nieprzerwanie nas informują. Mamy w pierwszym świecie dostęp do najprzeróżniejszych źródeł, żeby te informacje skonfrontować i wyrobić sobie pogląd. Zazwyczaj jednak na to ostatnie właśnie brakuje czasu albo woli. Jesteśmy wiec dobrze przygotowani, żeby ulec manipulacji a ta, w wymiarze lokalnym i globalnym, nie jest wymysłem szaleńca tylko częścią rzeczywistości, w ktorej ścierają się interesy wielkich graczy ekonomicznych i finansowych, mafii i geopolityki.

Wszystko można kupić a tzw. ludzka natura robi się coraz bardziej komercyjna. Jest moda na szybki sukces. A sukces to kasa i popularność. Lady Gaga i Messi to idole milionów młodych. Obudzą się kiedy życie strzeli im gola. Póki co, wielu ma jasność tylko co do tego, ze chce wygodnie życ, zbytnio się nie wysilając. Twarze sukcesu nie wyglądają na wymęczone. Wszystko jest takie płynne. Można zarobić gigantyczne pieniądze w rekordowym czasie jeśli się będzie miało szczęście i pomysł. Życie jest krótkie więc lepiej iść na skróty.

Lepiej, niż tańczyć z gwiazdami, byłoby chodzić po ziemi i promować takie wzorce zachowań, które nasz i innych byt, mogą uczynić lepszym, bezpieczniejszym czy bardziej przewidywalnym. Niedawno kamera madryckiego metra zarejestrowała jak jakiś podróżny, przez nieuwagę, spadł z peronu na szyny. Widać już było nadjeżdżający pociąg. Na ratunek pośpieszył mu inny człowiek i zrobił to z narażeniem życia. Anonimowy bohater w zwyczajnej niemedialnej scenerii. Chłopak z Giżycka tez się nie zawahał żeby pomoc kobietom, które uległy wypadkowi. Proste, piękne gesty ludzkiej solidarności.

Za mało uwagi poświęcamy psychice. Człowiek XXI wieku jest podatny na załamania, depresje. Często to wina długotrwałego stresu, który wywołują mordercza konkurencja, niepewność jutra związana z kryzysem, słaba samoocena, samotność. Sprawozdanie Światowej Organizacji Zdrowia z ubiegłego roku pokazuje, ze dolegliwości psychiczne są coraz bardziej powszechne i cierpi na nie co czwarty Europejczyk. Szukają pomocy u lekarzy i psychoterapeutów, ale po wyjściu na ulice czeka na nich świat i spojrzenie innych. To spojrzenie może ranić a może też leczyć. Może lepiej od antydepresantów. Życzliwość i szacunek dla odmienności mogą robić cuda i nie maja efektów ubocznych.

Brakuje liderów z prawdziwego zdarzenia to znaczy takich, którzy w swojej funkcji połączonej z władzą, widzieliby misje i starali się, w służbie ludzkości, doprowadzić ja do końca, nie tylko tego ograniczonego mandatem.

Figura birmańskiej opozycjonistki Aug Suu Kyi jest szczególnie emblematyczna i zasługuje na wielkie uznanie. Krucha, wątła kobieta z niezłomną wola i gigantyczna determinacją. Spędziła 16 lat w więzieniu i areszcie domowym na łasce junty wojskowej za to, ze broniła praw swojego narodu do wolności i godnego życia. Jej uwolnienie kilka tygodni temu jest zwycięstwem tej wielkiej duchowej mocy i jednym z niewielu optymistycznych momentów kończącego się roku. Tego szczęścia nie miał tegoroczny noblista z Chin, liu Xiabao uznawany przez opinie międzynarodową za bohatera a przez chińskie władze za przestępcę. Odsiaduje 11 lat w więzieniu.

Mamy kłopot z autorytetami bo gdzie nie spojrzeć się sypia. Uczniowie terroryzują nauczycieli, rodzice przestają mieć wpływ na pociechy i przegrywają z kolegami, używkami, grami komputerowymi i facebookiem. Wychowankowie instytucji w których maja się poprawiać wprowadzają własne reguły gry i krzywdzą się wzajemnie na oczach niedoświadczonych albo bezsilnych wychowawców. Kościół ma problem. Mężowie stanu są w podręcznikach historii, do których przeciętny nastolatek raczej nie sięga. To przecież rozdział zamknięty.

Bomba pułapka jest globalna. To mieszanka egoizmu, ludzkiego nieszczęścia i bezsilności, nacjonalizmów i politycznej ślepoty, hipokryzji i mediotyzmu, na które pogrążony w śpiączce obywatel świata nie reaguje czasami dlatego, ze woli nie wiedzieć, a czasami dlatego, że się boi.

Brak odwagi karze nam zamykać okno jak w domu naprzeciwko odzywa się alarm albo patrzyć w inna stronę jak mamy nieszczęście być świadkiem agresji. Rzeczy, które wydają się niemożliwe, niepojęte, zdarzają się naprawdę. I to wszędzie na świecie. Fikcja przerasta rzeczywistość a ta jest coraz bardziej patologiczna.

Siedzimy na bombie. Niektórzy w komfortowych fotelach ze skory, z poduszkami amortyzującymi i regulowanym oparciem, ale wszyscy jesteśmy jednakowo bezbronni gdyby przyszło do eksplozji. Najlepiej do niej nie dopuścić i w porę rozbroić bombę pułapkę – i zamienić ja na bombkę na choinkę. Ta prawdziwa może doprowadzić do prawdziwego końca historii, którą zapowiadał Fukujama 20 lat temu. Bez racji. Tyle się jeszcze musiało wydarzyć

16 grudnia 2010

< Powrót